Cujo, Stephen King.

Z nieprzeczytanymi książkami piętrzącymi się na półkach, szafach i podłogach jest tak: leżą, patrzą wyczekująco, powodują lekkie ćmienie głowy spowodowane wyrzutami sumienia. Z nieprzeczytanymi książkami, które wyszły spod pióra ulubionego autora jest tak: leżą, patrzą ze wzgardą, powodują migrenę spowodowaną bólem duszy. I wyrzutami sumienia. Cujo prześladował mnie od kilku dobrych miesięcy. Jedyne co mnie powstrzymywało to strach przed książką o psie, która może mi się nie spodobać. Bo jest o psie. Z wścieklizną. Bałam się mieć rację. Dobrze, że się myliłam.



Fabularnie wiedziałam dokładnie tyle ile już napisałam w tym pełnym dramatu wstępie. Tytułowy Cujo to bernardyn, który (nie tak dziwnym) zrządzeniem losu zaraża się wścieklizną. Zanim jednak do tego dochodzi, poznajemy go jako rodzinnego psiaka, który uwielbia dzieci. Zero podejrzeń. Poza nazwiskiem autora zajmującym pół frontu. Cujo przewija się w trakcie całej książki, ale trudno go nazwać głównym bohaterem. Zamiast skupiać się na powoli tracącym zmysły psie, nasza uwaga wędruje w stronę dwóch rodzin, nie mających ze sobą wiele wspólnego, poza amerykańskością i liczbą osób w rodzinie (mama, tato, syn). Ich losy przeplatają się przez przypadek i dwa zepsute samochody. Właśnie zdałam sobie sprawę, że dla osoby, która nie miała tej książki w ręce, mój opis fabuły będzie czarną magią. Przepraszam. Możecie dostać albo to, albo tekst przepełniony spoilerami, nie potrafię pisać pomiędzy.

Skupmy się na chwilę na naszych rodzinach, bo to, mimo pozorów, dość ciekawe zestawienie. Pierwsza, dobrze prosperująca, ze swoimi wewnętrznymi problemami, za które druga podziękowałaby z pocałowaniem dłoni. Ojciec pracujący w reklamie, którego firma czasami ma kłopoty, ale zazwyczaj wychodzi z tego obronną ręką. Żona zajmująca się domem, mały synek będący oczkiem w głowie rodziców. Już na początku dowiadujemy się, że największym problemem w tej relacji jest żona zdradzająca swojego męża. Druga rodzina to mąż bijący żonę, brak ciepłego uczucia, może litość, może wstręt. Pojawia się dużo alkoholu, pojawia się złość, pojawia się kobieta, która nie jest w stanie wyrwać się ze swojego więzienia. Pojawia się syn, który powoli zamienia się we własnego ojca. Dostajemy zestawienie dwóch rodzin, które reprezentują ten sam model, a jednak różnią się od siebie diametralnie. Zanudzam was tymi spostrzeżeniami tylko z jednego, dość istotnego powodu: bohaterowie są dźwignią napędową książek Kinga. I fantastyczna narracja. Będę to powtarzać do, cóż, pewnie mojej śmierci. Nigdy nie spotkałam człowieka, który dawałby swoim bohaterom tyle duszy, ludzkości, realności. I tym razem się nie zawiodłam, może nawet posunę się do stwierdzenia, że to jedne z najlepiej wykreowanych relacji w książkach Kinga. Może.

Z historiami Kinga mam stosunki lepsze i gorsze, ale nawet te mniej lubiane przeze mnie powieści, wychodzą z bitew obronną stroną. Cujo doprowadzała mnie do palpitacji serca za każdym razem kiedy miałam w planach po nią sięgnąć. Jeżeli myślicie, że przesadzam, to nie. Nie tym razem. Znam Kinga, wiem, że potrafi go ponieść, nie zawsze w odpowiednim kierunku. Dodam, że zdarza mu się to w książkach, w których głównymi bohaterami są ludzie. Tutaj w tytule mamy imię psa, który traci rozum, widzicie do czego zmierzam? Z jakiegoś powodu byłam przekonana, że to nie może się udać. Myliłam się, cholera. Sama sobie nie wierzyłam, kiedy w końcu przyznałam, że Cujo to książka więcej niż dobra. Wszystko miało sens. Zaskoczenie pierwsze. Historie rodzin były zwyczajnie fantastyczne. Zaskoczenie drugie. Krwawe momenty nie były przedobrzone. Zaskoczenie trzecie. King nie rozpisywał się o migdałach w książce o wściekłym psie. Zaskoczenie czwarte. Ta książka naprawdę.. naprawdę przypadła mi do gustu. Zaskoczenie piąte. Nazwijmy to magią Kinga, albo zaślepieniem Pauliny. Jak wolicie.

Nadal trawię fakt, że coś tak niepozornego, skłaniającego się raczej ku przesadzie, okazało się jedną z najbardziej przemyślanych historii Kinga jakie czytałam. Czasami historie, które nie mają racji bytu w naszej wyobraźni, u kogoś innego potrafią zamienić się w coś wyjątkowego. Nie będę wam wmawiać, że ta powieść zmieni wasze życie, że każdy powinien ją przeczytać, że to najlepsze co King w życiu napisał. Jeżeli jednak jesteście Pauliną przed przełamaniem oporu i sięgnięciem po książkę z imieniem psa w tytule, dodaję wam w tym momencie otuchę i zapewniam, że przeżyjecie. Kto wie, może nawet będziecie się bawić równie dobrze jak ja. Może będziecie niedowierzać jak bardzo się myliliście. Może zostaniecie zainspirowani do napisania książki o wściekłym kocie. Może. Życie jest pełne niespodzianek, Cujo jest jedną z nich.

***
Tytuł: Cujo
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 414
Ocena: 8/10 (nie mogę zaniżyć, choćbym chciała)
***



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty